Napisał ponad tysiąc piosenek dla najwybitniejszych wokalistów polskiej sceny muzycznej. Jego utwory wygrywały festiwale, a frazy wyciągnięte z tekstów weszły do języka codziennego. Jacek Cygan – bo o nim mowa – był gwiazdą wieczoru koncertu organizowanego w ramach projektu „Mnie nic nie minęło”. Udało nam się odbyć krótką rozmowę z artystą.
Co skłoniło Pana, by wziąć udział w projekcie?
Naturalnym jest, że gdy otrzymuje się zaproszenie, to się je zazwyczaj przyjmuje. Uniejów miał wspaniałego posła w osobie Pawła Serafińskiego, z którym od lat współpracuję i jeśli on mi powiedział, że w Uniejowie dzieją się piękne rzeczy nie mogłem odmówić. Muszę przyznać, że Paweł miał rację.
W swojej karierze ma Pan zarówno doświadczenia z wielkimi gwiazdami jak również z dziećmi. Z którą grupą się Panu lepiej pracowało?
Nie istnieje kryterium, według którego można wskazać, z kim pracuje się lepiej lub gorzej. Z każdym pracuje się inaczej i indywidualnie. Dzieci, które były w Dyskotece pana Jacka to autentyczne talenty, również pod względem osobowościowym, o coś im chodziło, miały pasje. Ich sukcesy dawały satysfakcję obu stronom. Jeśli chodzi o dorosłych, z którymi współpracowałem, to absolutny zbiór indywidualności i każda osoba, czy to kompozytor czy wokalista wymagała oddzielnego podejścia.
Jak się Panu pracowało z Uniejowską Grupą Integracyjną?
Z grupą pracowała przede wszystkim pani Renata Białek, ja byłem tylko obserwatorem na próbie, więc mogłem tylko podziwiać.
Jak Pan ocenia pracę i efekty Uniejowskiej Grupy Integracyjnej?
Bardzo dobrze, gdyż wiem, jak trudno pracuje się z grupą dzieci. Jestem pod wielkim wrażeniem, że dzieci znały wszystkie teksty na pamięć, były bardzo grzeczne i zdyscyplinowane, podlegały wskazówkom instruktorki, były zaangażowane i przede wszystkim zainteresowane tym, co robią. To imponujące, że udało się opanować grupę i osiągnąć taki poziom śpiewania i wyrażania.
Co Pan sądzi o przedsięwzięciach jak te zaproponowane przez uniejowskie stowarzyszenie?
To jedne z najpiękniejszych inicjatyw, bo sami robimy coś pięknego, W Uniejowie własnymi siłami otwiera się drzwi do kultury. Można kogoś wynająć i się nim posłużyć. A tutaj robicie to sami i to na najwyższym poziomie. To ma sens.
Czy dzisiaj dzieci mają łatwiejszy start do kariery artystycznej w porównaniu do czasów Dyskoteki pana Jacka?
Generalnie jest łatwiej, dzieci mają profesjonalną opiekę, występują w świetnych warunkach – przy odpowiednim nagłośnieniu, oświetlaniu itd… Wiedzą od dziecka, czym jest prawdziwa scena. Wtedy tak nie było. Czasem dzieci śpiewały z pół playbacku z użyciem kaset magnetofonowych, Dziś pewnie młode pokolenie nie wie, czym są kasety… Koncert, na którym uczestniczyłem w Uniejowie jest najlepszą szkołą muzyczną; młodzi ludzie śpiewali wraz zespołem grającym na najwyższym poziomie. Muzycy byli fantastyczni, aranżacje nie zabijały piosenek i głosów wokalnych. Takie działania sprawiają, że dla dzieci otwiera się świat profesjonalnej muzyki i one mogą się w tym świecie uczyć i rozwijać.
Jak to się stało, że zaczął Pan pisać?
Moja droga do pisania piosenek przez długi czas miała charakter wyłącznie towarzyski, żeby nie powiedzieć przyjacielski, byłem związany ze Studencką Giełdą Piosenki Turystycznej w Szklarskiej Porębie. Przyjeżdżałem tam z moim przyjacielem Jurkiem Filarem jako tzw. kibic, chodziłem w góry, na rajdy, śpiewałem piosenki. Tam też poznałem ludzi, którzy sami pisali te cudowne piosenki – nie mogłem uwierzyć, że tak można. Oni nas zaakceptowali, traktowali jak przyjaciół, wciągnęliśmy się w tę grupę, która z czasem stała się niemal rodziną „krainy łagodności”, jak to później ktoś nazwał od piosenki Wojtka Belona z Wolnej Grupy Bukowiny. W rewanżu dla tych ludzi napisaliśmy z Jurkiem Filarem pierwszą piosenkę – ja tekst, on muzykę. Nigdy wcześniej niczego nie napisałem. Są tacy, którzy już od lat dziecięcych rozbudzają w sobie poetyckie powołanie, piszą wiersze – choćby do szuflady. Ja w tamtej sytuacji napisałem swoją pierwszą w życiu piosenkę i proszę mi wierzyć, ze gdyby oni wówczas nam powiedzieli, że owszem, bardzo fajnie się nami całe noce śpiewa, ale żebyśmy sobie dali spokój z pisaniem piosenek, to nie byłoby dziś naszej rozmowy. A jednak oni nas zaakceptowali także w sensie artystycznym, zaczęli śpiewać te nasze piosenki i tak zaczęło się to rozwijać, aż powstała grupa Nasza Basia Kochana, która później wygrała Festiwal Piosenki Studenckiej w Krakowie.
Wiele osób pisze teksty, ale Pana teksty stają się przebojami. Czy trudno jest napisać piosenkę?
Piosenkę napisać jest łatwo, gdy przychodzi pomysł, a trudno, gdy tego pomysłu brak. Moje teksty są często związane z wokalistą, muszę go lub ją poznać, spojrzeć w oczy. Sukcesy biorą się stąd, że staram się wymyśleć postać wokalisty na scenie, kim on ma być, dać narzędzia do pracy, aby ludzie uwierzyli w jego przekaz. Najlepszym przykładem była Edyta Górniak na Eurowizji, gdzie nawet zagraniczni dziennikarze pytali, skąd się bierze tyle siły w tym mizernym ciele.
Może sama uwierzyła w to co śpiewa?
Uwierzyła, bo to było o niej – „zanim w popiół się zmienię, chcę być wielkim płomieniem”… Drugim przykładem jest Ryszard Rynkowski. Kiedy odszedł z grupy Vox, nagrał dwie piosenki, ale radia tego nie puszczały, bo ludzie nie wiedzieli kim on jest. Gdy Rysiek poprosił mnie o współpracę przy płycie solowej, bardziej niż o słowach do muzyki skupiłem się na tym, kim on ma być na scenie i wymyśliłem postać, która zawierała się w dwóch pierwszych wersach pierwszej piosenki solowej. Brzmiały one „Czego może chcieć od życia taki gość jak ja”. To wszystko było prawdziwe –wizerunek faceta z dwudniowym zarostem, nieco gorzkiego, ale lirycznego. Sukcesy piosenek wiążą się z tym, że staram się zbudować postać osoby śpiewającej na scenie.
Ponoć napisał Pan ponad 1000 tekstów. Z którym z nich utożsamia się Pan szczególnie, który tekst jest o Panu?
Ja nie wyróżniam żadnej piosenki spośród innych. Wszystkie traktuję tak samo, Czasem po prostu dostają własną historię. Przykładem jest zabieg artystki o pseudonimie Sanah, która spośród tysięcy wierszy wybrała kilkanaście, w tym również jeden mój (Rozwijając Rilkego) i skomponowała do nich muzykę. Czy ten tekst jest lepszy od innych? Absolutnie nie. Po prostu losy tekstu czy wiersza są nieznane, w momencie gdy on powstaje. Wszystkie moje teksty są o mnie, nawet „Jestem kobietą”, który napisałem dla Edyty Górniak.
Jacek Cygan urodził się w 1950 roku w Sosnowcu. Poeta, scenarzysta, dramaturg, librecista musicali, scenarzysta, prozaik, tłumacz, juror i organizator festiwali muzycznych, osobowość telewizyjna i przede wszystkim – autor piosenek. Pisał teksty między innymi dla Edyty Geppert, Ryszarda Rynkowskiego, Majki Jeżowskiej, Krystyny Prońko, Andrzeja Zauchy, Maryli Rodowicz, Grzegorza Turnaua czy zespołów Perfect, Lady Pank, Kombi, Dwa plus jeden.
A.Ow.
foto: uniejow.net.pl Wszelkie prawa zastrzeżone.