Koncert „Mnie nic nie minęło” poprowadziła Lidia Jazgar – wokalistka zespołu GALICJA, ale też prezenterka radiowa i telewizyjna, scenarzystka, reżyserka, producentka i organizatorka wydarzeń kulturalnych. Po koncercie udaliśmy się za kulisy, by chwilę porozmawiać z panią Lidią.
Wzięła Pani udział w projekcie, ponieważ…?
Kocham niespodzianki, choć jak bliżej się przyjrzeć, wiem, że wszystko się ze sobą jakoś wiąże, w myśl „po nitce do kłębka”. Jestem zaprzyjaźniona od wielu lat z Fundacją Anny Dymnej „Mimo wszystko” oraz z Fundacją Brata Alberta. O przedsięwzięciu opowiedział mi przyjaciel Janek Bujnowicz, który jest w Radzie Fundacji. Ale o tym, co dzieje się w Uniejowie od 9 lat słyszałam już wcześniej i jestem pod wrażeniem, jak to wszystko jest pięknie dokumentowane. Ucieszyłam się z zaproszenia, i to w tak pięknym czasie, bo bardzo lubię grudzień.
Czy była już kiedyś Pani w Uniejowie?
Nie, jestem pierwszy raz. Gdybym miała zaplanować podróż prywatną, pewnie by się nie udało. Przyjeżdżając na koncert, skupiłam się przede wszystkim na moim zadaniu, zatem wiele nie widziałam w miasteczku, ale bardzo spodobał mi się kranik z wodą termalną w pokoju hotelowym. Nie muszę nawet iść do term, wystarczy odkręcić kran i leje się z niego woda termalna. Spotkałam się z tym po raz pierwszy.
Uniejowska Grupa Integracyjna składa się z młodych ludzi, ale też z osób z niepełnosprawnościami. Czy w swojej pracy miała Pani podobne doświadczenia?
To jest dla mnie coś bardzo znanego i naturalnego. Wraz z zespołem współpracowałam z bardzo różnymi ludźmi – z przedszkolakami, więźniami. Każdego dnia uczę się, że wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi, niezależnie od tego, w jakich okolicznościach znajdujemy się w danym momencie. I że każdy z nas otrzymał coś wyjątkowego, niepowtarzalnego, że każdy z nas jest po coś. Uczę się, jak niesamowite jest to, kto komu jest bardziej potrzebny, kto komu więcej da. Mam wielkie szczęście koncertować w hospicjum św. Łazarza – pierwszym hospicjum w Polce. Zazwyczaj koncertujemy przy łóżkach, a kiedy był lock down, z inicjatywy mojej przyjaciółki Ani Połomskiej, graliśmy przy otwartych oknach. Ogród hospicyjny zamienił się w salę koncertową. To są dopiero niesamowite przeżycia.
Mam do czynienia z Fundacją Brata Alberta współpracującą z osobami niepełnosprawnymi, ale ja ich tak nie kategoryzuję. To są moi cudowni przyjaciele.
Anna Dymna powiedziała kiedyś, ze dzięki pracy z osobami niepełnosprawnymi uczy się na nowo człowieczeństwa…
To prawda. Ania często cytuje ks. Twardowskiego, ja też po niego sięgam i jeden z moich ulubionych cytatów mówi, że gdyby każdy z nas miał to samo, nikt nikomu nie byłby potrzebny. A jesteśmy po to, by się nawzajem pięknie uzupełniać.
Każde wydarzenie jest zupełnie inne, w innym towarzystwie, z innymi ludźmi. To pokapuje pełne spektrum naszego świata, które często jest niełatwe, dużo w nim zła, ale potrafi też być przepiękne i wzruszające. Czasem słońca nie widać, to jednak nie znaczy, że go nie ma. Ja zawsze mówię – niech żyje życie i jestem przekonana, że najlepsze dopiero przed nami.
Co Pani sądzi o naszej grupie?
Dzieci są takie jakie powinny być: radosne, uśmiechnięte pełne energii i marzeń. Na próbie z każdym się przywitałam osobiście, choć polowy imion nie pamiętam. Cieszę się, że tylu młodych kocha muzykę, I to przepiękne przenikanie się pokoleń – na scenie wszyscy są pięknie zgrani.
Czyli popiera Pani naszą lokalną inicjatywę?
To naprawdę niesamowite się, że macie takie inicjatywy. Cieszę się, że trafiam na ludzi, którym się chce, mają siłę, a choćby i nie mieli to zbierają się w sobie by być motorem i inspiracją dla innych. Uniejow jest tego dobitnym przykładem – 9 lat to ogromne osiągnięcie.
Jestem pod wrażeniem zarówno występu jak również publiczności – jej frekwencji i uczestnictwa. To niesamowite jak kultura łączy ludzi. Gdy o tym myślę, przychodzi mi na myśl jedna z moich piosenek, która mówi:
Spotkanie otwiera oczy
Bo w spotkaniu jest Duch
Mowa z serca do serca
Przesmyk mknący światła
Pomiędzy okiem i okiem
A mknieniem tym jest Duch.
Rozmawiała Agnieszka Owczarek